24 września przypada Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy. Zamieszczamy komentarz ks. Dawida Stelmacha, który ukazał się w serwisie misyjne.pl (za zgodą autora i redakcji serwisu).
Temat uchodźców rozpala nasze społeczeństwo od 2015 r., czyli od kryzysu uchodźczego. Wtedy to szlakami przez Bałkany i Morze Śródziemne do Europy przedostało się kilka milionów uchodźców i migrantów. W zbiorowej pamięci zapadły obrazy z obozów dla uchodźców na Lampedusie, Lesbos, Malcie. Szokowały nas obrazy – tłumów koczujących na Dworcu Keleti w Budapeszcie i budowania zapory na granicy węgiersko-serbskiej.
Europa podzieliła się w podejściu do uchodźców i migrantów. Niemcy i Austriacy przyjęli postawę otwartości w podejściu do przybyszów. Włosi przyjęli postawę ambiwalentną, w końcu z dnia na dzień musieli zmierzyć się z tysiącami przybyszów. Węgrzy od razu zapowiedzieli, że nie chcą przyjmować uchodźców u siebie i po otwarciu się Niemiec skierowali przybyszów do nich. Do Polski nikt nie chciał przybyć. Po prostu nasza sytuacja ekonomiczna i odległość od Bałkanów spowodowały, że Polska nie była celem imigracji. Jednak to nie przeszkodziło politykom w tym, aby zacząć grać tematem uchodźców w kampanii wyborczej w 2015 roku.
Obecnie znowu jesteśmy na końcówce kampanii wyborczej i czeka nas jeszcze referendum, w którym jedno z pytań wprost dotyczy kwestii uchodźczej. Czwarte pytanie referendalne brzmi: „Czy popierasz przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, zgodnie z przymusowym mechanizmem relokacji narzucanym przez biurokrację europejską?”.
Jak katolik ma na to odpowiedzieć? Jak podejść do tematu uchodźców zgodnie z nauczaniem Kościoła? Postaram się omówić kilka problemów, które powodują spore zamieszanie wśród katolików.
Uchodźcy i imigranci to różne grupy ludzi
Najlepiej na te kwestie odpowiedzieć, zaglądając do papieskich orędzi na Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy. W tym roku Dzień Migranta i Uchodźcy będzie obchodzony już po raz 109. Nie jest to nowy problem. Ludzie od zawsze migrowali i uchodzili do innych krajów, gdy ich życie było zagrożone. W odpowiedzi na to zjawisko papież zawsze kieruje orędzie wspólnie do migrantów i uchodźców. Dzieje się tak, ponieważ tak naprawdę nie ma znaczenia to, z jakich powodów człowiek opuszcza swój dom – czy robi to dla lepszych zarobków, warunków życiowych, czy też z powodu zagrożenia życia. Opuszcza swój dom – i to jest prawdziwy dramat. Jako mieszkańcy kraju, do którego uchodźcy będą potencjalnie docierać i już docierają, widzimy tylko ludzi i aż ludzi. Nie znamy ich historii. Skoro nie znamy ich historii, to prostu potraktujmy ich jak ludzi.
Wśród nich mogą być terroryści
Zawsze do Polski mogą przyjechać terroryści. Teraz, podczas swobodnego przepływu ludzi na mocy układu z Schengen, jest to o wiele bardziej prawdopodobne. Równie dobrze terrorystą może być Polak, ale i Anglik pakistańskiego pochodzenia – jak miało to miejsce w 2005 roku, podczas zamachów na londyńskie metro. Istnieje jeden mechanizm, dzięki któremu znacząco można ograniczyć niebezpieczeństwo zamachów terrorystycznych – to kontrolowane otwarcie granic dla uchodźców i migrantów ze sprawdzaniem ich pochodzenia.
Nie potrzebujemy migrantów ekonomicznych
Polski cud gospodarczy potrzebuje nowych rąk do pracy. Ostatnie 30 lat to czas gospodarczej prosperity. Między innymi dlatego było możliwe zrealizowanie wielu transferów socjalnych – takich jak 500+. Żaden cud gospodarczy nie trwa w nieskończoność. Jednak, jako Polacy, zaczęliśmy się „kurczyć”, jest nas coraz mniej i ciągle nie odwróciliśmy trendu depopulacyjnego. Bez otwarcia się na przybyszy, nowych pracowników nasza gospodarka może się załamać – nie będzie miał kto pracować w szpitalach, w usługach. Systematycznie się starzejemy, dlatego będzie także brakować pracowników do pomocy osobom starszym. Może to dziwić, że teolog pisze o gospodarce, ale sami dobrze wiemy, jak ważne jest, aby nie martwić się o to, za co kupimy jedzenie dla dzieci i zapłacimy rachunki. Bez stabilnej i zaplanowanej gospodarki nie będzie społecznego spokoju.
Napływ uchodźców zdestabilizuje nasz kraj
Doświadczenia z dotychczasowym przyjęciem uchodźców w Polsce pokazuje, że wcale tak nie musi być. W latach 90. przyjęliśmy prawie 100 tysięcy Czeczenów. Po ataku Rosji na Ukrainę w bardzo ofiarny sposób przyjęliśmy ponad milion uchodźców. Nota bene, wówczas w Polsce brakowało około 500 tysięcy ludzi do pracy. Polska gospodarka momentalnie wchłonęła ten nagły dopływ ludzi – dając im pracę. Paradoksalnie to, co miało zdestabilizować kraj, stało się ratunkiem dla gospodarki.
Uchodźcy się nie integrują
Nauczanie papieży – Jana Pawła II, Benedykta XVI i Franciszka – jest w tej kwestii takie samo: uchodźcy mają prawo, aby zachować swoją kulturową tożsamość. Jednak istnieje pewna różnica pomiędzy zachowaniem swojej tożsamości, a pełną integracją. Można nadal być wiernym swojej pierwotnej tożsamości, jak to przez pokolenia robili Żydzi i Ormianie, a jednocześnie być obywatelami Polski. Tutaj pewną podpowiedzią może być jedno z papieskich orędzi na Dzień Migranta i Uchodźcy w 2018 roku pt. „Przyjmować, chronić, promować i integrować imigrantów i uchodźców”. Tutaj papież Franciszek po kolei wskazuje na etapy pracy z uchodźcami i migrantami: „Przyjmować, chronić, promować i integrować”. Na końcu zostaje integracja – jako kluczowe wyzwanie wobec przybyszów. Właśnie integracja to zadanie skierowane do obu stron: zarówno do uchodźców, jak i do społeczeństwa, które ich przyjmuje. Właśnie to wskazuje na główne wyzwanie uchodźstwa i migracji – potrzebne jest zaangażowanie obu stron. W Europie istnieją kraje, które poniosły klęskę w kwestii integracji przybyszów: Francja, Niemcy i Szwecja. Nie wystarczyło tylko otworzyć granic i zaoferować socjalu oraz niskopłatnych zawodów. Potrzebna jest wizja integracji przybyszów oraz zgoda na to, że będą chcieli tu się rozwijać i piąć po szczeblach kariery. Nie wystarczy tylko wymagać integracji od innych. Potrzebna jest także nasza zgoda na integrację z przybyszami.
Kim oni są?
Przede wszystkim to są ludzie – z własną historią i doświadczeniem. To są nasi bracia i siostry, którzy potrzebują pomocy. Można zasłaniać się wymówką o tym, że mur na granicy z Białorusią ma nas chronić przed polityczną grą migrantami Łukaszenki. Jednak nie można zamykać oczu na to, że na końcu ofiarami tej gry pozostają ludzie, których podstępnie zwabiono na granicę. W takich krytycznych, pozornie beznadziejnych sytuacjach, właśnie wykuwa się nasze chrześcijaństwo. Gdy politycy już okopali się na swoich pozycjach, to właśnie chrześcijanie mogą wnieść nową jakość – miłość bliźniego w ewangelicznym stylu.
ks. dr Dawid Stelmach – wykładowca i adiunkt na WT UAM, ma dokorat z teologii w zakresie katolickiej nauki społecznej