13 marca

Pozdrawiamy z Bacolod. Podróż była zasadniczo bezproblemowa. Z lotniska odebrał nas ks. Chris, z którym ostatnio widzieliśmy się latem na oazie III stopnia w języku angielskim. Przypomnieliśmy mu, że że żegnając się z nami w Krakowie mówił, że teraz jest nasza kolej na przyjazd. Wydawało się nam to wtedy jakoś mało realne – bo już od dawna czekaliśmy, by coś zaczęło się dziać na Filipinach (rekolekcje, małe grupy) i niby ciągle było myślenie o tym, ale nie chciało się jakoś sfinalizować. Tymczasem w ostatnim półroczu zaczęły się spotkania kręgu Domowego Kościoła, grupy dorosłych, drugi krąg DK się zawiązuje, co uczyniło sensownym nasz przyjazd tutaj.

Zatrzymaliśmy się w Domus Dei pod Bacolod. Tutaj odbędzie się jubileusz pięćdziesięciolecia kapłaństwa ks. Grega, trwają intensywne przygotowania. Ale przy kolacji rozmawialiśmy już o rekolekcjach planowanych latem.

Jutro ruszamy do Cadiz, by spotkać się z zawiązującym się kręgiem Domowego Kościoła.

16 marca

Drugi dzień zaczęliśmy od podróży. Po śniadaniu przyjechał po nas ks. Badong i razem z Melende (którą spotkaliśmy już wczoraj – pomaga tutaj w przygotowaniach do jubileuszu) zawiózł nas do Cadiz. Tam zajęły się nami dwie pary, które uczestniczyły cztery lata temu w rekolekcjach ewangelizacyjnych i które od tego czasu czują się związane z Ruchem – Gemma i Gilbert oraz Rhea i Rudy. Odwiedziliśmy kościół św. Nino, spotkaliśmy się z księżmi z parafii, był wspólny lunch, potem udaliśmy się do domu Rhei i Rudy’ego, gdzie będziemy spać.

Po chwili odpoczynku ruszyliśmy dalej – wiedzieliśmy, że jedziemy do jeszcze innego kościoła na spotkanie z tamtejszym księdzem. Samochód wjechał w dzielnicę (?), która przypomina nieco polskie ogródki działkowe – bujna zieleń (znacznie bujniejsza niż w Polsce), małe działeczki i na nich niewielkie domki. Jak się później dowiedzieliśmy, było to kiedyś wysypisko śmieci, którego teren władze podarowały ubogim ludziom, pod warunkiem, że zbudują sobie na nim domy (dostarczono materiał). Ten teren kilka lat temu nawiedziła powódź, oglądaliśmy wtedy zdjęcia ludzi koczujących w kościele, gdyż ich domy zostały zalane. Diakonia Misyjna zorganizowała wówczas zbiórkę na rzecz ofiar powodzi, z tego co udało nam się zebrać wybudowano jeden dom w miejsce zniszczonego przez powódź.

W chwili, kiedy wjechaliśmy na ten teren, przypomnieliśmy sobie, że jeszcze przed wyjazdem Gemma pisała do nas, że odwiedzimy ten dom. Tak się faktycznie stało, nim jednak do niego dojechaliśmy, zatrzymaliśmy się przed kaplicą, w której zebrana była grupa osób. „Ci ludzie czekają na nas” – powiedziała Gemma. Okazało się, że zorganizowano spotkanie z nami. Mieszkańcy opowiedzieli nam o funkcjonowaniu tej kaplicy (jest to jedna z kilku na tym terenie), poczęstowali nas owocami, my również oczywiście musieliśmy coś powiedzieć. Cóż, już podczas poprzedniego pobytu nauczyliśmy się, że w każdej chwili możemy zostać poproszeni o jakąś wypowiedź. Powiedzieliśmy o tym, co robimy, trochę o naszym Ruchu. Co ciekawe, nasza wypowiedź musiała być tłumaczona. Angielski jest powszechnie używany na Filipinach, co wynika z ogromnej ilości języków lokalnych, w angielskim są szyldy na sklepach, informacje na ulicach, w kościołach w dużych miastach część mszy jest odprawiana po angielsku. Jak się okazuje, są jednak miejsca, gdzie ten język nie jest znany.

Następnie udaliśmy się do domu ufundowanego podczas zbiórki. Zamieszkuje go samotny pan. Tam również zostaliśmy poczęstowani. Pan zajmuje się zbieraniem kokosów, leżał w jego ogródku mały stosik. Bardzo chciał nam podarować parę kokosów, nie mogliśmy jednak przyjąć, gdyż – pomijając trudności logistyczne – z Filipin nie wolno wywozić żadnych owoców.

Dopiero potem pojechaliśmy do kościoła, gdzie spotkaliśmy się z księdzem, poszliśmy też nad brzeg morza, gdyż kościół jest położony bardzo blisko brzegu. To parafia, którą odwiedziliśmy przed czterema laty – proboszczem był wówczas ks. Cho, który przeżył dwa stopnie oaz w Polsce.

Wieczorem odbyło się spotkanie tworzącego się kręgu Domowego Kościoła (drugiego na Filipinach). Gemma i Gilbert oraz Rhea i Rudy zaprosili jeszcze pięć małżeństw. Wspaniali ludzie, otwarci, chętni do formacji. Mówiliśmy im o naszym Ruchu, w tym o Domowym Kościele. Krąg będzie pilotowany w taki sam sposób, jak już istniejący krąg w Bacolod – małżeństwo z Polski będzie się spotykać on-line z odpowiedzialną parą i wspólnie przygotowywać spotkanie, które następnie będzie prowadzone już w normalny sposób. Był to bardzo dobry czas. Zaraz potem została utworzona konwersacja na Messengerze, do której dołączono Renatę i Jacka, którzy będą parą pilotującą.

W kolejnym dniu spędziliśmy sporo czasu w samochodzie – odwiedzaliśmy bowiem parafię ks. Cho położoną w górach. Tam spotkaliśmy nie tylko ks. Cho, ale również ks. Alwina, drugiego księdza z diecezji San Carlos, który uczestniczył w oazach w Polsce. Czekały na nas także osoby z poprzedniej parafii ks. Alwina, którą odwiedziliśmy cztery lata temu oraz osoby zaangażowane w parafii ks. Cho. Im wszystkim mówiliśmy o naszym Ruchu, o formacji, członkowie tworzącego się kręgu z Cadiz bardzo gorąco zachęcają ich również do utworzenia kręgu. Odnieśliśmy jednak wrażenie, że osoby z tej grupy nie są na to gotowe, to co mówiliśmy przyjmowali z zainteresowaniem, jednak były to dla nich nowe sprawy. Zaproponowaliśmy, żeby osoby, które rzeczywiście będą chciał włączyć się do Ruchu napisały do nas na Messengerze, zobaczymy czy ktoś się odezwie.

Na kolację zajechaliśmy do Murcji, gdzie proboszczem jest ks. Badong. Tam przywitali nas Randy i Reiza, którzy przeżyli już dwa stopnie oazy rodzin w Polsce i w grudniu zainicjowali krąg w Dumaguete. Przyjechali na jubileusz ks. Grega, ale wcześniej wstąpili do ks. Badonga. W Murcji proboszczem był kiedyś ks. Greg i można powiedzieć, że tam się zaczął Ruch Światło-Życie na Filipinach, tam bowiem ówczesny moderator generalny ks. Adam Wodarczyk rozmawiał z ks. Gregiem o Ruchu i zachęcił go do przyjazdu na oazę. Oazowicze z Filipin o tym pamiętają i przywiązują do tego dużą wagę. Ks. Badong w swoim stylu przygotował dla nas niespodziankę – posadziliśmy na terenie przykościelnym dwa drzewa, które otrzymały nasze imiona.

Na Filipiny przywieźliśmy nowo wydaną książkę „Tent of meeting” – tłumaczenie książki ks. Blachnickiego o Namiocie Spotkania. Zgodnie z zamówieniami przywieźliśmy 50 egzemplarzy do ks. Grega i 50 egzemplarzy do ks. Badonga. Jak nam jednak powiedział ks. Badong, ks. Greg poprosił o oddanie mu jego egzemplarzy, bo potrzebuje więcej książek. Zasugerował, by ks. Badong zamówił sobie przy okazji naszego następnego przyjazdu. „To ja zamawiam od razu 100” – powiedział nam ks. Badong.

17 marca

Wczoraj uczestniczyliśmy w jubileuszu pięćdziesięciolecia święceń kapłańskich ks. Grega. Uroczystość na olbrzymią skalę – taki jest podobno zwyczaj na Filipinach – około 2 tys. osób, blisko 50 księży koncelebrujących Eucharystię. Były mocne akcenty oazowe – ks. Greg odprawiał Mszę św. w ornacie, który latem dostał od biskupa Adama Wodarczyka, pod koniec Mszy św. odczytaliśmy listy od bpa Wodarczyka i od ks. Marka Sędka, moderatora generalnego (były to jedyne odczytane listy, oprócz tego wyświetlono tylko nagrane przesłanie biskup z Filipin), na eksponowanym miejscu stało bardzo duże (około 3 m wysokości) zdjęcie figury Niepokalanej z Krościenka, oprawione w złotą ramę, które bezpośrednio przed błogosławieństwem ks. Greg uroczyście okadził przy śpiewie Salve Regina.

Ławka w pierwszym rzędzie była zarezerwowana dla członków Ruchu. Poproszono nas o odczytanie drugiej intencji modlitwy wiernych, pierwszą intencję czytali Reiza i Randy. Księża koncelebrujący dostali od ks. Grega książkę ks. Blachnickiego o Namiocie Spotkania: „The Tent of Meeting”.

Po mszy był obiad dla wszystkich – na placu przy kościele ustawiono namioty, pod którymi stały elegancko przygotowane stoliki. Później zaś był specjalny program w oryginalny sposób przedstawiający drogę kapłańską ks. Grega.

Zarówno podczas Eucharystii (w homilii i modlitwie wiernych) jak i podczas tego programu bardzo mocno wybrzmiał wątek społecznego zaangażowania ks. Grega – był on bowiem jednym z księży walczących o prawa człowieka w czasach reżimu Marcosa. Przypomniała się nam rozmowa, jaką prowadziliśmy z pewnym księdzem przed czterema laty – mówił, że prędzej by się spodziewali, iż ks. Greg sprowadzi jakieś rewolucyjne nurty, byli więc poruszeni, że zaprosił na Filipiny właśnie Ruch Światło-Życie, ruch o takiej głębokiej duchowości.

Program zakończył się podziękowaniem i błogosławieństwem ks. Grega. Jednak jeszcze przed błogosławieństwem zostaliśmy niespodziewanie wywołani przez niego do zabrania głosu. Podziękowaliśmy za jego świadectwo, gotowość do służby, otwartość na nowe wezwania.

Następnie do późnego wieczora grano muzykę, śpiewano, toczyły się rozmowy przy stołach.

My w międzyczasie odbyliśmy rozmowę z Rheą i Rudym, Gemmą i Gilbertem oraz Reizą i Randym. Rozmawialiśmy o funkcjonowaniu Ruchu, o pracy w kręgach – przede wszystkim starając się odpowiadać na pytania par z Cadiz. Bardzo cenne były uwagi Randiego, który dzielił się swoim doświadczeniem kilku miesięcy funkcjonowania kręgu.

Dzisiaj wyruszyliśmy właśnie do Dumaguete by spotkać się z tym kręgiem. To długa droga – z północy wyspy Negros na południe, z zachodu na wschód, co oznacza konieczność przeprawy przez góry. Na Negros nie ma autostrad, więc podróż zajęła nam praktycznie cały dzień.

18 marca

Wczoraj spotkaliśmy się z pierwszym kręgiem Domowego Kościoła na Filipinach, który w ostatnich dniach ubiegłego roku zaczął swoje spotkania w Dumaguete. Były obecne wszystkie pary z wyjątkiem jednej, która mieszka na wyspie Cebu, więc co oczywiste, nie przyjeżdżała specjalnie na spotkanie z nami. Był też ks. Hendrix, jeden z oazowych księży, który towarzyszy temu kręgowi.

Spotkanie rozpoczęło się i zakończyło modlitwą, miało jednak nieformalny charakter. Odpowiadaliśmy na pytania uczestników kręgu, mówiliśmy o pracy w Domowym Kościele. Było widać, że krąg bardzo przeżywa czytanie Ewangelii św. Łukasza (jest na etapie ewangelizacji), wcześniej pilotując kręgi w Polsce nie zetknęliśmy się z aż tak mocnym i emocjonalnym podejściem do lektury tej Ewangelii. Mówiliśmy ks. Hendrixowi, że na zakończenie etapu ewangelizacja powinna być Msza z przyjęciem Jezusa jako Pana i Zbawiciela. Od razu zaczął myśleć o tym, jak to zorganizować i było widać, że wie, o co chodzi – on sam uczestnicząc w oazie w Polsce bardzo przeżył przyjęcie Jezusa.

Po spotkaniu podzieliliśmy się naszymi wrażeniami z Moniką i Pawłem – parą pilotującą.

Wczoraj też pierwszy raz widzieliśmy gaj bambusowy. Bambusy jako drewno są tutaj właściwie wszechobecne, jednak podczas pierwszego naszego pobytu nie widzieliśmy w ogóle, by gdzieś rosły. Zastanawialiśmy się nawet, skąd one są brane. Ks. Romel mówił nam wtedy, że rosną w górach. Przed południem podjechaliśmy dość wysoko w góry i tam rzeczywiście były gaje bambusowe. Byliśmy też w budynku całkowicie zbudowanym z bambusa – ciekawie wyglądają bambusowe schody.

Dzisiaj po śniadaniu ruszamy do kolejnej diecezji – Kabankalan.

20 marca

Wtorkowe popołudnie i środowe przedpołudnie spędziliśmy w diecezji Kabankalan. To jedyna diecezja na wyspie Negros, gdzie jeszcze nie powstały żadne oazowe grupy. W biurze przy starej katedrze spotkaliśmy ks. Romela, który uczestniczył w trzech stopniach w Polsce oraz Lovely i Jenny, które cztery lata temu razem ze swoimi mężami uczestniczyły w rekolekcjach ewangelizacyjnych dla małżeństw w Bacolod. Ks. Romel prosił je by powiedziały o tym, co pozostało w nich z tamtych rekolekcji. Lovely od razu powiedziała, że od tego czasu modlą się razem z mężem. Jenny z kolei powiedziała o tym, że rekolekcje były dla nich powrotem do początków miłości.

Wspólnie pojechaliśmy do nowej katedry – w Kabankalan zbudowano bowiem w ciągu ostatnich dwóch lat nową katedrę. Jest bardzo okazała, będzie największą katedrą na wyspie Negros – choć diecezja jest młoda, powstała dopiero w 1987 roku. W katedrze odbywają się już nabożeństwa, choć jeszcze wnętrze nie jest skończone. Co ciekawe, katedra stoi obecnie… w polu – w bezpośrednim sąsiedztwie nie ma żadnych budynków. Niewątpliwie eksponuje to jej okazałość. Niemniej stosunkowo niedaleko stoi nowy ratusz – też mający przed sobą pole trzciny cukrowej. W planach jest zabudowanie tego terenu.

Potem pojechaliśmy do prowadzonej przez diecezję szkoły dla głuchych dzieci z internatem. Całość (28 podopiecznych) prowadzi jedna osoba, mająca troje współpracowników, w tym jedną dziewczynę po studiach, wychowankę tego ośrodkach. Zostaliśmy bardzo serdecznie przyjęci, było to wzruszające spotkanie.

Następnie odwiedziliśmy biskupa diecezji Kabankalan. Biskup bardzo serdeczny, otwarty, zainteresowany Ruchem, udzielił nam swojego błogosławieństwa.

Opuściliśmy Kabankalan i udaliśmy się do La Castellana, gdzie posługuje ks. Romel. Dzień zakończyliśmy kolacją z radą parafialną. Na Filipinach przynależność do rady parafialnej jest związana z pełnieniem konkretnych posług – były między innymi osoby odpowiedzialne za przygotowanie do małżeństwa, była komentatorka (to ważna funkcja w liturgii na Filipinach, znacznie wykraczająca poza to, co rozumiemy przez to słowo w Polsce), osoba koordynująca duszpasterstwo, była też pani odpowiedzialna za finanse parafii.

Dzisiejszy dzień to spotkanie w osobami odpowiedzialnymi za przygotowanie do małżeństwa w dekanacie. W każdej parafii jest kilka osób (do sześciu) przygotowujących do małżeństwa, wykonują naprawdę imponującą pracę. Mówiliśmy im o znaczeniu ewangelizacji jako fundamencie tego, by ktoś chciał podjąć praktyki związane z wiarą, pokazaliśmy, jak wygląda formacja w Domowym Kościele.

Po lunchu wracamy do diecezji Bacolod, naszej głównej bazy, aczkolwiek tylko na chwilę – jutro rano ruszamy do San Carlos.

22 marca

Wczorajszy dzień spędziliśmy w diecezji San Carlos. Biskup Gerardo Alminaza (bishop Gerry, jak się tu powszechnie mówi) na prośbę oazowiczów z Filipin zgodził się objąć opiekę nad naszym Ruchem. Uczestniczy w grupie LMM (Light-Live Movement) na Messengerze, jedno z „ogólnowyspowych” spotkań Ruchu w ubiegłym roku odbyło się w jego domu, uczestniczył w nim.

Odległość do San Carlos nie jest duża – nieco ponad 100 km. Trzeba jednak przejechać przez góry na drugą stronę wyspy, podróż trwa więc ponad dwie i pół godziny.

Zjedliśmy lunch z biskupem i jego współpracownikami – w tym ks. Alwenem, który jest obecnie ekonomem diecezji oraz odpowiada za duszpasterstwo rodzin. Mówiliśmy o rozwoju Ruchu na Filipinach, o powstających grupach – w diecezji San Carlos jest to krąg Domowego Kościoła w Cadiz, są też perspektywy powstania kolejnych grup.

Rozmowa zeszła na trwający synod. Biskup pytał, jak przebiega synod w Polsce. Sam wiąże wielkie nadzieje z synodem. Obecnie jest kolejny etap – ustosunkowywanie się do przesłania drugiej sesji synodu. Najpierw pracowano w parafiach, w zeszłym tygodniu odbyło się spotkanie świeckich liderów (uczestniczyło ok. 500 osób) w celu wypracowania odpowiedzi diecezjalnej.

Diecezja San Carlos nie jest bynajmniej wyjątkiem. Mary Grace mieszkająca w diecezji Bacolod szybko odjechała z jubileuszu ks. Grega, gdyż spieszyła się na spotkanie synodalne.

Synod widać w kościołach – wiszą banery z nim związane (trochę podobnie jak u nas wiesza się hasło roku duszpasterskiego). Skądinąd są też banery związane z trwającym właśnie rokiem modlitwy przygotowującym do roku świętego.

Rozmawialiśmy też o Triduum Paschalnym. Wszędzie przed kościołami wiszą banery przedstawiające plan Wielkiego Tygodnia. Na Filipinach teoretycznie jest większe pole manewru by Wigilia Paschalna odbywała się po zapadnięciu zmroku, gdyż zachód słońca jest tutaj około 18.30. Jednak Wigilia Paschalna odbywa się później – najwcześniejsza pora rozpoczęcia, jaką widzieliśmy to 20.00, często początek jest o 22.00. Biskup mówił, że tak celebrują wigilię w katedrze, by o północy wybrzmiało „Chwała na wysokości Bogu”.

Wieczorem wróciliśmy do naszej bazy w Silay pod Bacolod. Teraz czekają nas spotkania w tej diecezji.

24 marca

W piątek byliśmy w parafii ks. Chrisa. Ks. Chris chce rozpocząć formację młodzieży, poprosił o współpracę Mary Grace. Gdy pytaliśmy, czego od nas oczekuje podczas spotkania, powiedział, że po prostu będziemy rozmawiać. Przyjechaliśmy do parafii, gdy kończyła się akurat droga krzyżowa. Bezpośrednio po jej zakończeniu ks. Chris przedstawił nas i poprosił, byśmy zachęcili obecnych do Ruchu Światło-Życie. Powiedzieliśmy po prostu w tym momencie nasze świadectwo o tym, jak w Ruchu spotkaliśmy żywego Boga, który jest Bogiem kochającym.

Potem była kolacja w domu parafialnym, na który w pierwszym rzędzie zaproszona była młodzież. Rozmawialiśmy z nimi na różne tematy, nie tylko oazowe 🙂 Bardzo interesował ich język polski, szczególnie spodobało im się powitanie: „cześć!” W spotkaniu uczestniczyła również Dangka, którą poznaliśmy cztery lata temu na rekolekcjach. Dangka jest z innej parafii, zajmuje się w niej młodzieżą i też chce tam rozpocząć formację. Z ks. Chrisem, Mary Grace i Dangką rozmawialiśmy, o tym w jaki sposób prowadzić formację młodzieży.

Dzisiaj Niedziela Palmowa. Liturgię przeżyliśmy w parafii św. Michała w Hinoba-an. O 6 rano była procesja ulicami miasta. Rozpoczęła się poświęceniem palm i ich okadzeniem. Palmy to oczywiście prawdziwe palmy, ale specjalnie przygotowane. Na Filipinach rośnie gatunek palm z rozczapierzonymi liśćmi. Te liście są zaplatane w rozmaite wzory. Po przeczytaniu Ewangelii o wjeździe Pana Jezusa do Jerozolimy procesja ruszyła. Na początku obok księdza szli chłopcy przebrani za apostołów. Procesja czterokrotnie zatrzymywała się – w tych miejscach czekały grupy dziewcząt ubranych na biało, które wykonywały śpiew.

Po procesji była Msza św. – bardzo starannie przygotowana, z dopracowaniem wszystkich szczegółów. Musimy przyznać, że nieco dłużyła nam się Ewangelia. Msza św. była odprawiana w języku ilongo, który formułuje znacznie dłuższe zdania niż język polski. Cała Męka Pańska (czytana na role oczywiście) była więc baaardzo długa.

Już podczas poprzedniego pobytu zauważyliśmy, że każdy rodzaj służby w liturgii ma swój strój. Czasem będzie to po prostu koszula i spodnie lub spódnica określonego koloru, ale zawsze wszyscy pełniący tę samą posługę będą ubrani identycznie. Nadzwyczajni szafarze Komunii św. najczęściej mają białe koszuli i na nich krzyż oraz ciemne spodnie. W tej parafii akurat nadzwyczajni szafarze mieli na białych koszulach coś w rodzaju szarf. Ministranci byli ubrani w komże i sutanelle, więc podobnie jak w Polsce. Dziewczyny zbierające składkę miały białe koszule i granatowe spódniczki.

Istotną rolę pełni w liturgii komentatorka – nie tylko czyta komentarze do poszczególnych części, ale prowadzi odpowiedzi ludu oraz czyta ogłoszenia parafialne. Ma specjalnie przygotowane miejsce poza prezbiterium.

Dłuższe odpowiedzi ludu są zawsze śpiewane, nawet jeśli ksiądz nie śpiewa bezpośrednio przed nimi. Zawsze więc śpiewa się „Święty, święty”, aklamację po przeistoczeniu, odpowiedź: „Bo Twoje jest Królestwo…” oraz Amen na zakończenie modlitwy eucharystycznej. To Amen jest śpiewane nie tylko potrójnie ale często o wiele więcej razy. Śpiewy filipińskie są niezwykle piękne, już podczas poprzedniego pobytu stwierdziliśmy, że aniołowie w niebie na pewno śpiewają w języku cebuano.

25 marca

Kończy się czas naszego pobytu na Filipinach. Dzisiaj uczestniczyliśmy w ogólnym spotkaniu Ruchu, jakie się odbywają tutaj co jakiś czas i są miejscem podejmowania decyzji. Spotkanie prowadził ks. Badong, było ono poświęcone podsumowaniu naszego pobytu. Powiedzieliśmy o wszystkich spotkaniach, jakie odbyliśmy, podzieliliśmy się naszymi refleksjami. Był to bardzo dobry czas, widzimy że nasz przyjazd tutaj był potrzebny i przydatny. Możemy mieć nadzieję, że stanie się impulsem dla dalszego rozwoju Ruchu. Zostały podjęte decyzje co do rekolekcji, jakie odbędą się latem, z udziałem ekipy z Polski, ustaliliśmy konkretne terminy.

Spotkanie miało miejsce na dworze, pod dachem, który osłaniał nas od słońca. Na Filipinach z wielu kościołów w południe rozlega się nagranie modlitwy Anioł Pański. My też przerwaliśmy nasze spotkanie i zaczęliśmy się modlić. Niespodziewanie kręcące się wokół psy słysząc dość głośne nagranie zaczęły szczekać, w ten hałas włączyły się kury i koguty. Ks. Greg podsumował: „Psy i kury błogosławcie Pana, chwalcie Go i wywyższajcie na wieki”.

Teraz zostało nam dokończenie pakowania, za dwie godziny ruszamy na lotnisko.

Dziękujemy wszystkim za wsparcie modlitewne i materialne, prosimy o dalszą pamięć o misji Ruchu na Filipinach.