Jeśli ktoś jeszcze rok temu powiedziałby mi, że za rok pojadę głosić Chrystusa na Ukrainę, to bym się pewnie uśmiał, że ta osoba nie wie, co mówi. W głębi serca jednak już od pewnego czasu rodziła się chęć, aby przysłóżyć się Kościołowi, lecz bardziej chodziło mi o posługę animatorską podczas rekolekcji, a misyjne wyprawy należały do marzeń nie do spełnienia. W tym roku szczególnie pragnąłem gdzieś posługiwać, gdyż ze względu na to, że pomału zbliża się koniec moich studiów i wakacji, a zacznie się praca zawodowa (lekarz) i urlop nie zawsze wypadnie wtedy, kiedy się tego chce, to bił mi już ostatni dzwonek, kiedy mógłbym jeszcze na spokojnie przeznaczyć swój czas. Lecz, jak wiadomo, dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych, więc niemożliwe stało się możliwe.

W marcu, podczas przeglądania Facebooka, natrafiłęm na post Centralnej Diakonii Misyjnej, w którym to napisano, że trwają poszukiwania wolontariuszy na Ukrainę, gdzie potrzebują animatorów do posługi, chętnych do ewangelizacji, itp. Zgłosiłem się, i skierowano mnie do naszej diecezjalnej diakonii misyjnej, i w krótkim czasie zostałem przyjęty z otwartymi rękoma.

Przygotowania polegały na modlitwie w intencji ewangelizacji, przyuczenie się języka ukraińskiego oraz przygotowanie merytoryczne. Jako, że sesja egzaminacyjna miała być wyjątkowo łatwa, to myślałem, że spokojnie dam radę. Lecz Bóg powołał mnie dodatkowo jako animator na ONŻ0, przez co zostałem wystawiony na próbę. W czerwcu miałem bardzo mało czasu, gdyż trzeba było uczyć się ukraińskiego, do egzaminów, przygotowywać się do ewangelizacji i do rekolekcji. Wtedy podczas modlitwy prosiłem Boga, aby dał mi siły, czas, chęci, bym dał radę wszystko ogarnąć. I stało się. Jeszcze nigdy podczas nauki wiedza nie wchodziła tak dobrze do głowy, jeszcze nigdy tak dobrze nie szło mi przygotowywanie konspektów na spotkania, jeszcze nigdy tak dobrze nie dysponowałem czasem. Już czas przygotowań był taką lekcją zaufania Bogu, aby oddać Mu wszystko, co się ma, żeby jeszcze więcej zyskać.

Podczas wyjazdu, zanim jeszcze zaczęliśmy działać, cały czas chodziło mi po głowie, jak to wszystko wyjdzie, co nas czeka, jak będzie wyglądać współpraca z Ukraińcami, którzy razem z nami głosili Chrystusa, itp. Tutaj Bóg znów pokazał swoje działanie, Bóg przełamał wszelkie bariery językowe, kulturowe, mój stres, który blokuje mnie przed publicznymi wystąpieniami. Można było wyczuć tego Ducha jedności, który łączył nas w działaniu, gdyż to nie siebie głosiliśmy, ale Tego, który nas posłał, Jezusa Chrystusa.

Cała ta misja ewangelizacyjna nauczyła mnie tego, by nie bać się tego, do czego powołuje mnie Bóg, Bóg nie powołuje uzdolnionych, tylko uzdalnia powołanych. Odczułem to osobiście na własnej skórze, gdyż mając na względzie własne życie, które nie zawsze jest prawe, nie czułem się godny, aby Go głosić.

Jednak, wystarczy zajrzeć do Pisma Świętego, i spojrzy się na świętego Piotra, który wyparł się Go, świętego Pawła, który mordował Jego wyznawców, i mimo ich ciężkich przewinień Bóg ich powołał, aby byli pasterzami Kościoła, to tylko mnie to buduje, że Bóg tak mnie kocha, że nie dość, że wyciąga mnie z ciemności, to jeszcze obdarza mnie zaufaniem, że będę godnie głosił Jego Dobrą Nowinę.

Chwała Panu!!!

Adrian Dwojny